04.06.2013, godz. 8:59 –słyszę płacz mojego dziecka, jego
cudowny głosik.. czuję delikatną ulgę na sercu.. już jest z nami, płacze to
dobry znak! Mam mgłę przed oczami, ale próbuję dosięgnąć go wzrokiem, płacz się
oddala, nie widziałam go, już go zabrali.. Lekarz coś mi mówi, że jest dobrze,
że sam oddycha, mało co rozumiem..
Budzę się po ok godzinie, jest mąż, krótka rozmowa i
pojechał.. do niego.
Denerwuję się, ale w głębi czuję że wszystko będzie dobrze,
przecież nie może być inaczej.
Gdy po paru godzinach zjawia się mój F, od razu wyciąga
telefon, pokazuje mi jakiego mamy ślicznego synka ! Mały Mikuś jest cudowny :)
Wieczorami myślałam, że zwariuje.. a lekarze zabiorą mi
telefon( potrafiłam dzwonić na intensywną terapię co 15 min).. w końcu po
lekach zasypiam.
Mija kolejny dzień.. nabieram mnóstwo siły w końcu jadę
zobaczyć Mikusia.
Jestem na miejscu, godzina 16:00 wchodzę i prosto idę w
stronę inkubatora.. o dziwo nawet nie
pokazali mi który to mój maluszek, sama trafiłam. Jest taaaki maleńki..
Mija tydzień gdy mogę go pierwszy raz
przytulić.. i zabrać już na zwykły oddział, w końcu mogę go mieć przy
sobie.. kolejne 1,5 miesiąca dało nam
ładnie w kość… ale w końcu wracamy do Koszalina, gdzie czeka na nas cała
rodzina, przyjechali dla nas specjalnie z Krosna <3
Później już prawie nie pamiętałam okropnego początku, tych
wszystkich wylanych łez
Dziękuję Ci Boże, że jest już wszystko OK!
Dzisiaj nasz mały książę ma już cały ROK! Czy zleciało mi
szybko? Hmmm… NIE! Wydaje mi się, że jest z nami od zawsze.. a to dopiero od
roku. Nie wyobrażam sobie życia bez małego łobuziaka !
Wszystkiego Najlepszego Kochanie :*